Wymyśliłam sobie, że będę drzewem, ponieważ wracam do pracy.
Ale po kolei.
Po pierwsze, wracam do pracy. Po ilu… zaraz.. jeden, dwóch, trzech… ośmiu tygodniach, ojacie.
Powrót do pracy wiąże się z ryzykiem ponownego zaśmiecania głowy, którą w ciągu ostatnich tygodni posprzątałam. W pracy jeszcze się fizycznie nie pojawiłam, a już ogarniają mnie chmury negatywnych myśli, podejrzeń i stresów. Zespole pourazowy: dzień dobry.
Żeby nie było, mam dobrą pracę i dobre stanowisko. W ogóle przejście na branżę gastronomiczną przed trzema laty uważam za korzystny ruch. Gastro to świat dla ludzi z twardą dupą, a ja takiej nigdy nie miałam i teraz po tych kilku latach czuję, że jednak trochę mam.
Tylko, że właśnie. Co chciałam wyciągnąć dla siebie z tej branży to już wyciągnęłam. Co się nauczyć to się nauczyłam. A tak naprawdę nie jest to świat dla mnie i nigdy nie był. To był etap przejściowy. Kolejny zakręt tylko, a może i aż po to, aby wyjść na prostą. I teraz wiem, że dobiega końca.
Co mi w nim pozostaje?
Ludzie.
Pojedyncze jednostki „swoje”, ale większość, wybaczcie, nie.
I tak niestety, zamiast cieszyć się ostatnimi dniami spokoju, czuję, że się gotuję.
Gotuję się na myśl, że w pracy będzie człowiek X, któremu nie zamyka się buzia. Praca z X to jak dźwiękowe medium społecznościowe koło ucha. Nie dość, że muszę zajmować się swoimi zadaniami, to jeszcze w tle cały czas przewijają się informacje, które wyrzuca z siebie człowiek X domagający się w dodatku wiecznej interakcji.
Gotuję się na myśl, że będą tam A, B i C, które mają wszystko w d…
Gotuję się na myśl, że będzie tam też człowiek Y, który od czasu do czasu wybucha niekontrolowaną złością. O mamma mia. Też mnie to i owo wkurza, ale czemu ja nie wybucham? Czemu sobie to wszystko na swój sposób przerabiam, żeby psychicznie nie obciążać innych? Czy coś ze mną nie tak?
Dlatego będę drzewem. Jak tylko X zacznie paplać szczegóły swojego życia, będę drzewem. Jak tylko Y wybuchnie jak Wezuwiusz, będę drzewem (którego nie zaleje lawa). Jak tylko A, B i C znów zrobią miny zniechęconych do pracy księżniczek, będę drzewem.
To drzewo będzie wykonywać swoje obowiązki, tak samo jak przedtem. Nie będzie natomiast chłonąć śmieci, którymi rzucają w niego A, B, C, X, Y i cała reszta alfabetu. Niech sobie gadają, wybuchają, jęczą, a ja wsłucham się w tym czasie w zagłuszający ich szum liści na mojej głowie (koronie?). I dzięki temu po pracy będę mieć energię na wprowadzanie kolejnych zmian w moim życiu. Tak, będę. Nie zabierze mi jej nic, co by się miało w tej pracy wydarzyć, tak jak dotychczas zabierało. O nie.
No, to taką mam strategię. A co się wydarzy na dniach, zobaczymy na dniach.

Zdjęcia: Zurych, wiosna 2020.
Dobra strategia i do tego świetnie opanowane rodo.☺
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Haha! Dziękuję! 🙂
PolubieniePolubienie