Szwajcarskie pięć minut. Szwajcarskie pięć lat

Tak się utarło, że za każdym razem, kiedy stuka mi rocznica w szwajcarskiej krainie, pojawiam się na blogu i poświadczam to nostalgicznym wpisem. Dziś będzie też tak trochę, choć nieco inaczej, bardziej tu i teraz, a też przyszłościowo, czytajcie, a się dowiecie.

Fajnie jest być pięciolatką w Szwajcarii. Gdybym miała narysować portret siebie – szwajcarskiej i pięcioletniej – narysowałabym uśmiechniętą, rezolutną postać z kręconymi włosami i okrągłą, słowiańską buzią. Ciemne chmury samotności i zagubienia, które towarzyszyły mi przez ten czas, zdążyły się już przerzedzić i jakoś tak coraz częściej bywa lżej. Niby jestem tą samą osobą, co pięć lat temu, ale jednak pięć lat to pięć lat. Sorry, zmieniamy się.

Kiedy w styczniu 2017 roku donosiłam tu o swoim życiu w Zurychu, nie znałam jeszcze żadnej z obecnie bliskich mi osób. Okazało się, że życie emigracyjne chciało inaczej, choć może to ja bardziej chciałam, aby ono inaczej wyglądało. Dziś nie podpisałabym się pod tekstem sprzed trzech i pół lat. Uważam, że budowanie życia w obcym kraju od zera może nieść ze sobą fantastyczne efekty, jeśli będzie się cierpliwym, pracowitym i konsekwentnym. Jestem bardzo wybredna, co do ludzi, z którymi nawiązuję relację, bo tak mam i już. Dlatego przez ostatnie pięć lat zdecydowaną większość swojej energii i czasu poświęcałam na szukanie tych ludzi, przy których mogę być sobą. Którzy będą mnie inspirować i wspierać. Dziś mogę to napisać. Ze spokojem, z dumą: znalazłam ich.

No dobrze. Nazwijmy to triumfem na polu prywatnym. A co z karierą? Jak ja nie lubię tego słowa! Tutaj kompletnie nie mogę się określić. A brak kompletnego określenia, już jest jakimś określeniem.
Przez ostatnie pięć lat pracowałam w Szwajcarii jako au pair, niania, hostessa, promotorka, pracownica hotelowej kawiarni i sieci samoobsługowych restauracji ze zdrową żywnością, barista i kierownik zmiany (awans!). Moje studia z Polski nie pomogły mi zawodowo, poza tym, że w urzędzie pracy w Zurychu zasugerowano mi, abym wyjechała do Szwecji (bo w Polsce studiowałam filologię szwedzką) i tam szukała zatrudnienia. Kiedy piszę ten tekst, znów jestem bezrobotna, z naciskiem na znów, chociaż już inaczej do tego podchodzę. Za którymś z kolei razem, kiedy tracisz, bądź rzucasz pracę, nie myślisz sobie „o mój Boże”, tylko raczej „o kurczę, znowu?”

A więc wszyscy razem: o kurczę, znowu?

Nie wiem jak to będzie, tym bardziej, że od czasu lock downu, zaczęłam mieć reakcje alergiczne na wszelkie przejawy kapitalistycznego więzienia w postaci dziewięciogodzinnego dnia pracy przez pięć dni w tygodniu. Wiem jednak, że przez ostatnie lata przybyło mi książek dla dzieci. Ukończyłam też swoją pierwszą i mam nadzieję nie ostatnią, szwajcarską „szkołę”: kurs uprawniający do pracy w księgarni. Teraz widzę się w kilku z nich, szczególnie tych, gdzie prym wiodą książki dla dzieci.

Moje życie jest tu i teraz, w Szwajcarii. Tu są moi bliscy i przyjaciele. Tu zbudowałam świat po mojemu i w tym świecie jest mi dobrze. W Polsce jest moja rodzina. W Polsce też są moi bliscy i przyjaciele. Ale są oni też w Niemczech, w Stanach Zjednoczonych i na Ukrainie. W Polsce się urodziłam, wychowałam i spędziłam znaczną część swoich lat, ale moje życie wydarza się tu i teraz, w Szwajcarii. I to, że zbudowałam sobie od zera mój mały-wielki świat w obcym kraju, w którym czuję się dobrze, jest największym sukcesem moich ostatnich pięciu lat.

Zdjęcia: Tschiertschen, Kanton Gryzonia, Szwajcaria

6 myśli w temacie “Szwajcarskie pięć minut. Szwajcarskie pięć lat

  1. I jak to skomentowac? Zacisnac posladki, jak wiekszocs „normalnych” Szwicuchow, by cos osiagnac. To lepsze niz analiza samopoczucia na poziomie molekularnym. W moim przekonaniu swiadczy to o dystansie do rzeczywistosci. Chlebek nie odbiera sie w piekarni, prad nie jest tylko z kontaktu, pieniazki nie sa w banku.
    Znam PANIA (Szwajcarka), ktora wychowala trojke dzieci. Maz byl alkoholikiem. Nie poszla do panstwa wyciagaja raczke po pieniazki. Pracowala na dwa etaty jako „Raumpflegerin”. Bylo jej wstyd pojsc do gminy prosic o pomoc. Moze byla glupia? Jeszcze ze swoich oszczednosci sprawila pochowek bylemu.
    Duszka, jestes mloda masz zdrowe raczki i nozki. Miedzy uszami tez nie jest u ciebie pusto. Wiec zapracuj na siebie. Sedesy czyscic to tez uszlachetnia. Stemplowanie zostaw tym ktorzy sie tocza na wozkach i powtarzaja to samo zdanie cztery razy. Pamietaj „wo die Wille da ist, ist auch ein Erfolg”. Lub naprawiaj ojczyzne i badz blisko rodziny. To jest alternatywa.
    Znam dziewczyne ktora w Rejkiawiku studiuje filologie Francuzka po angielsku. Moze i Ty czyms nas zaskoczysz?
    Kiedys z radosnym usmieszkiem czytalem Twopje Teksty. Teraz juz usmieszku nie ma.
    Zastanawiam sie jaki jest Twoj wklad w to, by zycie wokol Ciebie bylo warte zycia?
    Moze skrobiesz cos na ten temat? To napewno nie schowam miedzy bajki.

    Pozdrawiam Twoj czytelnik.

    P.S.
    Nie zlosc sie, ze tak od serca pisze. Tak juz mam. Dalej z ogromnymi pokladami sympatii pozostaje.

    Polubione przez 1 osoba

    1. Dziękuję za ten wyczerpujący komentarz oraz za rady, nawet jeśli o nie nie prosiłam. Z doświadczenia wiem, że praca w znaczeniu kapitalistycznym nie jest kluczem do szczęścia. Wolę mieć mniej pieniędzy, ale więcej miłości. Mam nadzieję, że zaskoczyłam 🙂

      Polubienie

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s