Ostatnio uczę się sztuczek magicznych a jedną z nich jest odpuszczanie.
Do odpuszczania zainspirował mnie nie tak odległy w czasie podcast Marty Niedźwiedzkiej. Mowa w nim o mosiężnych pragnieniach, które zakotwiczają się w naszych umysłach i które, jeśli przez dłuższy czas pozostają niespełnione, przytłaczają swym ciężarem nasze zdroworozsądkowe działanie. Niedźwiedzka przytacza kilka takich pragnień, jak chociażby: „Muszę zrobić karierę”. „Muszę wyjść za mąż”. „Muszę mieć dziecko”.
Nikt nie mówił, że umiejętność dążenia do celu to cecha niepożądana. Ambitność jest przecież sexy. Ale zdolność zauważenia, że już dawno przekroczyło się granicę zdrowego rozsądku i do realizacji marzeń przez duże M dąży się po własnym trupie, to druga strona medalu naszych życiowych aspiracji. Słuchałam więc tego podcastu dzień w dzień i tak przez tydzień w koło Macieju, i w koło Niedźwiedzka, karmiąc głowę i wszystkie zawarte w niej „muszę” tym, że może jednak wcale muszę, i że świat nadal będzie taki jak wczoraj, jeśli zacznę puszczać, a kto wie, może nawet lepszy.
W swoim podcaście Niedźwiedzka wspomina też o pewnej „magicznej zasadzie”, która kroczy ramię w ramię z odpuszczaniem. Chodzi tu o czarodziejską siłę przyciągania. Tak, to wszystkie te przypadki, kiedy ktoś bardzo chce a nie może, więc odpuszcza i wtedy to coś przychodzi. I tak, nie przesłyszeliśmy się. Przypadki. Przypadek. Zdarzający się może nawet częściej niż czasem, ale nie wiekuisty algorytm i nie bezprecedensowy przepis na szczęście. Innymi słowy to, że wystarczy odpuścić to, czego nie możemy mieć, a to coś będzie nam dane, to bujda na resorach.
Więc po co odpuszczać?
Bo życie pod presją, którą sobie sami narzucamy, może się poważnie odbić na naszym zdrowiu.
Bo życie jest za krótkie, żeby fiksować się cały czas na tym, co nie wychodzi.
Bo życie, bo życie, bo życie… Bo mamy to a nie inne i widocznie ma być w nim teraz tak a nie inaczej.
Tylko uwaga. Odpuszczanie to nie poddawanie się. Granica pomiędzy tymi dwoma postawami jest bardzo cienka. Nie chodzi o to, aby wywiesić białą flagę dla własnych potrzeb i marzeń. Nie o to, aby kapitulować na wieki w obliczu tego, na czym w głębi serca najbardziej nam zależy. Odpuszczanie to pokora i zaufanie. Kooperacja z życiem, które być może ma dla nas w zanadrzu zupełnie coś innego, niż sobie właśnie wymyśliliśmy. I jednocześnie szacunek. Szacunek dla tych małych iskierek, które tlą się w nas od dawna i, które z niejasnego dla nas powodu nie mogą się na dobre rozpalić.
Tak, tak, warto sobie to poćwiczyć, zamiast jeść buta, którego nie zjemy i bić głową w mur, którego nie przebijemy. Być może uratuje nas to od podejmowania szeregu nieprzemyślanych decyzji i wikłania się w niepotrzebne intrygi. I być może sprawi, że ciężar, który właśnie zrzucamy, odsłoni nam zupełnie inną życiową drogę, o której zupełnie byśmy nie pomyśleli. I którą nie musimy iść a możemy.
Link do podcastu Marty Niedźwiedzkiej: Jak Reksio szynkę, czyli o odpuszczaniu
Zdjęcie: Praga, rzeźba autorstwa Michała Trpaka
amen 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba